sobota, 26 lutego 2011
a dead zone song
A wiadomości mamy takie. Płyty już wytłoczone, okładki narysowane (tak, ręcznie, każdy musiał zrobić 1000 identycznych kopii). W wolnych przerwach chodzimy po piwnicach (patrz zdjęcie) i szukamy wolnego miejsca na koncert. Drogą losowania jako pierwsze miejsce wybraliśmy Wołów. Tą samą drogą wybraliśmy termin: 26 marca (dwa tygodnie po pierwszej i jedynej próbie). Najprawdopodobniej w tej piwnicy, tylko nieco obok.
Marcin maluje dom na czerwono, Kuba kradnie szczoteczki, Brzezi (Człowiek-Poprawka)dotuje PKP a Tomala jest zgniłym kapitalistą i sieje ferment. To będzie wyjątkowo upalny marzec...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz