niedziela, 18 listopada 2012

AWAY WENT THE CROCS, BUT NO. 3 IS AT THE DOOR!

Ściągnięcie posiłków z Ameryki Południowej okazało się na tyle skuteczne, że chłopcy po miesięcznym pobycie na dachu znowu mogli zająć się swoją 'domyślną' działalnością. Owszem, znalezienie 100 dziewic-sołtysów celem przebłagania Chupacabry zabrało kilka dobrych tygodni, ale w końcu sobie odeszła.
Aby zapewnić jak największy komfort pracy, Korzeń Miłości został znów wysłany na ziemie husyckie. Jakub Grass oddał się swoim jeszcze bardziej mrocznym niż zwykle słowiańskim gusłom. Tomala i Martin Luter Lokś zaczęli zaś knuć. Ich plany pokrzyżował nieco Fryderyk WejjFrau przenosząc swoją siedzibę do Kartoflenburga, choć nie tam byli wcześniej umówieni. Oto fragment listu jaki wystosowali do Władcy Metalowego Sygnetu:
"(...) Nie pitol więc, że będzie tak samo. Podsyłasz nam ryciny, na których jak byk stoi, że skumałeś się z jakimiś trupożercami, wiedźmofilami i innymi typami spod ciemnej jak dupa kreta gwiazdy. Pięknyś zamek postawił, owszem, tylko po kie licho znowuś zasilanie atmosferyczne zamontował? I znowu tydzień chlać będziesz nim perun w gromołap pizdnie co by maszynerię na dwie godziny zasilić? Jak mamy po próżnicy siedzieć, to wolimy u siebie i przy swoich trunkach i ze swoimi dziewkami, a nie w zadupiewiu tym przez gnomy i hemoroidy twoje własne zapomnianym (...)"
Zarówno z treści depeszy jak i samego jej zaistnienie można dość jednoznacznie wywnioskować, że Wohlau-Korps z pewnością... (cdn)