środa, 24 października 2012

The Saviour from the Amazon Jungle


Chupacabra !!
ella guardará los niños
Chupacabra !!
ella es grande
Chupacabra!!
que derrotará a los cocodrilos

No tengas miedo de los cocodrilos
Bajar!
El mundo es bello
Chupacabra te ama...












TŁUMACZENIE Z JĘZYKA HISZPAŃSKIEGO
Chupacabra !!
Chłopców obroni
Chupacabra!!
Jest potężna
Chupacabra!!
Pokona krokodyle

Nie bój się krokodyli
Zejdź!
Świat jest piękny!
Chupacabra cię kocha...

czwartek, 4 października 2012

DUNDEE UNITED VS MKP WOŁÓW 3:0


Do Polski ze znajomymi przyjechaliśmy po raz pierwszy i jesteśmy nieco zdziwieni przyjęciem jakie nam zgotowano. Nie spodziewaliśmy się może stołów uginających się od jadła i napitków. ale żeby od razu uciekać lub mdleć na nasz widok? Fakt, nie cieszymy się zbyt dobrą reputacją ze względu na solidne uzębienie, a raczej pożytek jaki z niego robimy kiedy ludzie wchodzą na nasze terytorium. Czy to jest jednak powód , żeby od razu brać nogi za pas albo nawet strzelać? Poza tym warto wiedzieć, że białe krokodyle, albino australoceratops, to istoty obdarzone zmysłem artystycznym a przede wszystkim szczególnie ceniące sobie podróże! Tak! Ale kogo to obchodzi... Przepraszam, jeśli w moim tonie wyczuć pewną nutę irytacji, ale czekamy już tydzień aż pewien polski zespół zagra nam choć jedną piosenkę, ale niestety nie trafiają do nich żadne argumenty. Przyznaję, owszem, nie potrafimy mówić, i z pewnością może to nieco komplikować komunikację pomiędzy nami. Co więcej, języka szczękowo-żuchwowego na tej szerokości nie używa raczej nikt. Nostra maxima culpa. Ale chyba można wywnioskować z kontekstu i całej tej nieszczęsnej sytuacji, że naprawdę nam zależy... Poczekamy jeszcze dzień.
Ps. A to taka mała fotka z naszego urlopu w Wołowie:) Chłopakom powoli puszczają chyba nerwy...

wtorek, 2 października 2012

Jurassic Farm


Dokładnie nie wiemy skąd się wzięły. Problem z krokodylami po raz pierwszy pojawił się jeszcze wiosną. Poprzegryzane pałki, dziwne ślady na blachach i charakterystyczny gadzi swąd w kanciapie początkowo przez członków zespołu były raczej ignorowane. Jednak po jakimś czasie sprawę zaczęto traktować śmiertelnie poważne. Zaczęło się od przerwanej próby, pewnego czwartkowego wieczoru. Przez zmiażdżone, najprawdopodobniej ogonem, do salki wpełzł biały, czterometrowy krokodyl. Wygodnie rozłożył się na kanapie i.. zasnął. Oczywiście ciężko się gra w obecności naturalnej maszyny do zabijania. Po awaryjnym wydostaniu się z kanciapy przez ścianę i szyby wentylacyjne, chłopcy musieli jednak wrócić, aby chociaż lokal zamknąć, o wypłoszeniu predatora nie pomyślał nawet słynący z głupich pomysłów Tomala.
Kiedy jakimś cudem zdobyli się na ponowne zejście do piwnicy przypomnieli sobie, że przecież drzwi zostały zmiażdżone przez Pana Krokodyla i nijak da się je zamknąć. W mgnieniu oka wrócili więc na uprzedni zajęte pozycje (dach sąsiedniego domu) i rozpoczęli naradę. Początkowo brano pod uwagę zamurowanie gada. To jednak wiązałoby się z ponownym zejściem na dół. Opcja została automatycznie anulowana. Potem pojawił się fatalny pomysł wywołania gada przy pomocy dźwięków. O ile powszechnie wiadomo, że psa wołamy gwizdaniem, kota poprzez tzw. 'kici-kici' a kury przez 'cip-cip-cip', o tyle nikt nie miał zielonego pojęcia, jaki dźwięk przywołuje krokodyle. 'Klap-klap-klap' nie zadziałało. Na 'chrup-chrup-chrup' biały dziwoląg również nie zareagował. Wtedy Brzezi donośnym głosem zawołał 'Kro-kro-kro!Kro-kro-kro!!'. I zaczęło się. Początkowo cała okolica zamarła. Ustał śpiew ptaków. Zamilkło szczekanie okolicznych psów. Grobowa cisza żywcem przeniesiona z pobliskiego cmentarza i dwóch znajdujących się w okolicy kostnic. Po kilku minutach dźwiękowej próżni pojawiły się. Jeden wysunął się ze studzienki kanalizacyjnej. Drugi, ku śmiertelnemu przerażeniu kwartetu, wyszedł z komina znajdującego się tuż za nimi i dołączył do bywalca wołowskiego systemu ściekowego. Kolejne trzy przytuptały ze złowieszczym uśmiechem na swoich post-jurajskich mordach z pobliskiego parku. Po kilku chwilach cała ulica usłana była cielskami prawie śnieżnobiałych krokodyli. Kuba milczał. Delikatnie tylko głaskał się po brodzie, co znamionowało niezwykle intensywny proces myślenia. Lokis próbował go naśladować, ale miał krótszą brodę. Brzezi miał najdłuższą brodę, ale nie sięgał do niej dłońmi. Tomala dwa dni wcześniej zgolił brodę. Wszystko wskazywało na to, że znów będzie niezwykle ciężko ruszyć z koncertami. Czy krokodyle odchodzą na zimę do ciepłych krajów? - nieśmiało zapytał Brzezi. Tak, ale w tym roku ma być ciepła zima. Mogą zostać... zawyrokował Kuba. Jego broda została już całkowicie ugłaskana. A gady jak stały, tak stały. Tylko od czasu do czasu klapnęły szczęką. Bezduszne ślipia wlepione były w cztery ludzkie istotki kurczowo trzymające się anteny satelitarnej, komina i rynny. Zespół trwał, ale jego morale spadało niczym meteoryt tunguski... (cdn)