czwartek, 5 kwietnia 2012

U MICHAŁA I WACŁAWA


Fryderyk był wściekły. Miotał się w szalonej furii po swojej zatęchłej piwnicy.
-Po tylu latach... JAK MÓGŁ?!?! Miał tu być, obiecał, i znowu zostałem sam, sam z tym całym metalowym złomem...

Tomala był znanym i cenionym wśród magów-kronikarzy medium. Po nocnej naradzie z młodym Youngiem w karmiku dla sikorek postanowił spędzić weekend z Michałem Aniołem w jego niedostępnej twierdzy Sheet-on-my-Feet. Jej niedostępność nie wynikała z walorów fortyfikacyjnych. Jej prawdziwym murem była jej odpychająca brzydota. Zresztą w tej samej okolicy znajduje się też Betonowa Świątynia-Bunkier, Trójkątne Boisko do Siatkówki oraz Asfaltowe Pole Golfowe. Wszystkie obiekty uczęszczane raczej rzadko.
Michał przywitał Tomalę i po wniesieniu wszystkich akcesoriów zamknęli się na dwa długie dni.
-Mamy mało czasu. Jutro przyjeżdża Korzeń. Może przeszkadzać - ponaglał Michał. - Tak, a Ojciec Jakub listę zadań dał długą. Szkopuł jednak tkwił nie tyle w jej długości , co w zawiłym języku jakiego Ojciec Użył przy jej spisaniu. "Niech poleje się pośniegowa breja" znaczyć miało na przykład "Dolejcie więcej miodu zaprawionego świeżymi kasztanami"
I tak minął dzień pierwszy w grodzie św. Wacława.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz